Chociaż właśnie wróciliśmy z całkiem innej wyspy, prosto zresztą w jesienną i wietrzną aurę, to jeszcze trochę zdjęć z Chorwacji i okolic Baśki. No pięknie tam. I też wietrznie:-)
Samo miasteczko Baśka jest kamienne z niską zabudową i uliczkami na szerokość rozciągniętych ramion dorosłego człowieka, jak wszystkie miasteczka na wybrzeżu Chorwacji;-)
za to plaża… plaża dla odmiany z prawdziwym piaskiem (za krawędzią wody ale jednak)
W okolicach Baśki można odnaleść rzeźby liter alfabetu głagolicy – układające sie w szlak głagolicy – najstarszego pisma slowiańskiego, stworzonego przez św. Konstantego w IX w. Głagolica była pierwotnym alfabetem języka staro-cerkiewno-słowiańskiego. Tu Marcin przy literze A
Wymuszała kiedyś na Was pierwszeństwo łódka? Nie? Na lądzie spotkało nas to po raz pierwszy:-)
Vrbnik, na wyspie Krk, słynie z najlepszego w Chorwacji białego wina – ZHLATINY. My się zaopatrzylismy w winnicy Ivana Katunara. Polecam!
Trzeciego wieczoru naszego pobytu nadeszła burzowa chmura. Widowiskowo było. Zajęliśmy miejsca w pierwszym rzędzie nadmorskiego lokalu wyposażeni bynajmniej nie w popcorn i colę;-).
BTW Nie próbowalismy dotąd lepszych muli niż te przyrządzane w białym winie z Vrbnika.
Następnego dnia już było słonecznie ale za to straszliwie wietrznie, morze szalało więc znów poszlismy w góry:-)
W tym miejscu postanowiłam natychmiast zmienić szlak, jak sie okazało prawidłowo, bo tu własnie to wcale szlak nie jest. Nie, no minął nas tutaj co prawda, idący z naprzeciwka turysta, nie dość, że idący w pozycji kucznej to jeszcze trzymający sie skał, przywitał nas nawet w jakimś niestniejącym języku ale nie zachęciło mnie to do dalszej wędrówki. Po histerycznym „Marcin, ja patrzę w dół, ja w dół patrzę” przyjęłam pozycję zbliżoną do w/w turysty i wycofałam się z godnością. Marcin poszedłby dalej twierdząc, że gdyby to była ścieżka wyłącznie dla kozic górskich i samobójców to przecież by to oznakowano. No przecież.
A tu ja. Bo generalnie jak ziemia gwałtownie nie urywa mi sie u stóp to mogę iść:-)
Tu też ja:-) Taki malutki czarny punkt bardziej w lewo (Chochlik nie to drugie lewo!)
Zdjęcia poniżej już robił Marcin, trzymając się latarni morskiej jak już do niej dotarł. Tak bardzo wiało, że trudno było utrzymać się w pozycji pionowej. Przy moim lęku wysokości rozsądniej było usiąść gdzie stałam i poczekać.
I jak tu nie jechać kolejny raz do Chorwacji???
25 września, 2012 at 8:49 PM
Odważna Babka z Ciebie Aga! 🙂 Pięknie tam !!!
25 września, 2012 at 9:03 PM
Arco – no właśnie nie bardzo odważna.. nie bardzo… Ale sama dobrze wiesz z praktyki,
że dla dobrego zdjęcia czlowiek zrobi wiele;-) hahaha
25 września, 2012 at 9:43 PM
Piękna ta Chorwacja- taka dzika, romantyczna, jakoś mi bliska. Pewnie by mi się tam spodobało. Wiesz, że Poświatowska też była zachwycona tymi okolicami?
Pozdrawiam