Category Archives: podroze male i duze

Nad jeziorem Szelment


kto czeka z pieczenią mazurską jesienią…

Cały czas chodziła mi po głowie piosenka Sławy Przybylskiej „Na całych jeziorach ty” gdy przeglądałam zdjęcia z minionego weekendu. Jakaś przedpotopowa jestem w tej dziedzinie. Nie, nie śpiewałam, obiecałam memu mężu jeszcze przed ślubem, że śpiewać nie będę;-)

Same Mikołajki już dość nostalgiczne i opustoszałe, chociaż jacyś bezsenni żeglarze jeszcze błąkali się po porcie i po jeziorach.

Do nas natomiast bardziej pasowałby fragment „na kładce i w barze – my” 🙂 

http://www.youtube.com/watch?v=sNtuLQ592_A tu akurat w wykonaniu Katarzyny Nosowskiej


zapachniało jesienią

… to mówiąc przelała konfiturę malinową w słoiki i poszła kupić puchową kurtkę…


Moi Panowie Dwaj


jesienno leśnie

 

las1

las2

las3


u przyjaciół na wsi

1

5

6

 7 copy


kto rozpoznaje to miejsce? jedziemy tam juz w weekend 🙂DSC_3899


stare zdjęcie, ale baaardzo je lubię. Zrobione jeszcze analogową lustrzanką Pentaxa. Trochę szkoda tej zabawy z kliszami.

karolka copy

 

to też sprzed ponad sześciu lat…34110008 copy


mazurskie klimaty

tym razem letnio-wspominkowo… jeszcze moją pierwszą cyfrówką, którą niedługo potem skradziono…

maz1 copy

 

maz2 copy

 

maz3 copy

 

maz3.x

 

maz4 copy

 

maz5 copy

 

maz9 copy


Wiejsko czarodziejsko

Wybralismy się dzisiaj do Białowieży. Jak jedna trzecia Podlasia, jedna piąta Mazowsza, spore delegacje innych województw i nieco wyobcowanych przedstawicieli krajów ościennych. Żubry jak to żubry, niezmienne, absolutnie wyluzowane, mimo najazdu dzikich hord ludzkich, jakich zapewne najstarszy żubr dotąd nie widział. Zasmarkanego łosia, którego strasznie pragnęliśmy ponownie zobaczyć, tym razem nie było. Dziki spały na jakimś dzikim odludziu. Po miasteczku spacerowały za to nieprzebrane tłumy turystów. WC kosztowało 2 zł, piwo tylko dwa razy więcej. Marcin i Przemek wybrali się na wycieczkę rowerową, zabierając z sobą Polę – nie do końca zgodnie z wolą tej ostatniej. Ojcowie, po 14 km tłuczenia się po Żubrzej Ścieżce, byli uhahani. Pola była uhahana jedynie z powodu, że wreszcie ją z tego lasu wywieżli. Ja z Asią udałyśmy się klimatyzowanym autem na zasłużona kawę i piwo z sokiem, mając do okiełznania tylko jedno dziecię, to mniejsze i głodniejsze i wymagające natychmiastowego wykonania czynności higieniczno-pielęgnających.

Ale ale, na wsi pod Bialowieżą odkryliśmy  mało znaną wiejską jadłodajnię (nazwa restauracja jakos mi tutaj nie pasuje) – Polana Żubra. I w przepięknych wiejskich okolicznościach przyrody, z lokalnym psem, który z ogromną cierpliwością dawał się „głaskać” Poli i Alkowi, obsługiwani przez bardzo swojsko-sympatyczną gospodynię spędziliśmy popołudnie. Pochłonęliśmy przy tym posiłek składający sie w glównej części z REWELACYJNYCH pierogów z dziczyzną.

W sumie dzień byl baaaardzo udany 🙂

DSC_6185 copy

DSC_6218 copy

DSC_6221 copy

DSC_6227 copy

DSC_6194 copy


Giełczyn rodzinnie

DSC_6063 copy

DSC_6083 copy

DSC_6092 copy

gielczyn7 copy

DSC_6097 copy

w Giełczynie dzieci znajduje się w zbożu, nie w kapuściegielczynz1 copy

gielczynz2 copy

gielczyn1 copy

a na każdej latarni i stodole bocianie gniazdo. Nic dziwnego, że moi dziadkowie mieli dwanaścioro dzieci…

DSC_6134 copy

Wanda, Mila i Alek pod starą wierzbą, na przeciwko kotła w którym straszyło (ale straszyło mniej niz na klinie); w tle prawdziwe giełczyńskie konie wielkie jak smoki

DSC_6131copy x

wieczorne niebo nad Giełczynem

xxx


DSC_5698 copy


na peryferiach Makondo

 

DSC_5786blrozm

DSC_5804

DSC_5800 copy

DSC_5850 copy

DSC_5848rozm copy

DSC_5838.1

DSC_5874blrozm copy