O tak właśnie w większości wyglądały drogi na Korfu :-).
Bynajmniej to nie jest droga jednokierunkowa. Wcześniej był co prawda nieagresywny znak drogowy informujący o zwężeniu drogi. Ale już informacji, że to zwężenie zajmuje około 3 najbliższych kilkometrów, nie…
Wracając mieliśmy szczęście – jechaliśmy ZA autobusem. A nikt nie wymaga od autobusów żeby jechały na wstecznym 3 kilometry, kiedy i tak ich oba lusterka wsteczne prawie dotykają budynków.
Makrades – trafiliśmy tu w czasie sjesty. Wioska była absolutnie wyludniona. Owszem czasem dobiegał zapach przyrządzanego obiadu, albo dżwięk radia, ale nic poza tym. Wszystko na głucho zamknięte i ani żywej duszy…
Na szczęście kilometr za wioską trafiliśmy na sklep lokalnych producentów żywności i rękodzieła. Było czym się posilić :-). Zapas absolutnie genialnej oliwy z oliwek dowieźliśmy do domu.
O toto to nie jest auto którym da się wjechać na Pantokrator. Za to widać piękne stuletnie drzewa oliwne którymi jest porośnięta znaczna część wyspy.
Przed nami grota w której, według legendy, był więziony Odyseusz.
Jeśli jeszcze raz polecimy na Korfu, to już wybralismy miejsce – do Arillas 🙂 Właściwie trafiliśmy tam przypadkowo, gdy szukaliśmy Agios Stefanos, gdyż tam właśnie odkryliśmy plażę z wielkim falami. Wcale nie jest łatwo dotrzeć drugi raz w to samo miejsce ;-). W zasadzie Arillas to jedna główna uliczka wzdłuż plaży, z tawernami wychodzącymi bezpośrednio na plażę z jednej strony, a rodzinnymi hotelami z drugiej strony. W czasie spaceru plażą wszyscy się witają i uśmiechają – bardzo pozytywne to było.
Tu już przy hotelu Mareblue Beach w którym nocowaliśmy.
Tu Alek pozuje „do kalendarza dla dziadków”…
starał się baaardzo 😉
A na horyzoncie widać już Albanię.
Stoimy nad Kanałem Miłości (w Sidari, Canal d’Amour). Legenda głosi, że jeśli nie masz szczęścia w miłości to wystarczy przepłynąć kanał, w zasadzie wąski przesmyk między klifami piaskowca, a los się odmieni 🙂
Tu właśnie ktoś odmienia swój los 🙂 Co Alek skomentował „jak dobrze, że my nie musimy, bo ty masz tatę a ja mam Martynę”. Co racja to racja 🙂
Polecamy 🙂 🙂 🙂