Category Archives: krajobrazy

Korfu – jeszcze trochę

O tak właśnie w większości wyglądały drogi na Korfu :-).

cm_1080

cm_1081

Bynajmniej to nie jest droga jednokierunkowa. Wcześniej był co prawda nieagresywny znak drogowy informujący o zwężeniu drogi. Ale już informacji, że to zwężenie zajmuje około 3 najbliższych kilkometrów, nie…

cm_1163

Wracając mieliśmy szczęście – jechaliśmy ZA autobusem. A nikt nie wymaga od autobusów żeby jechały na wstecznym 3 kilometry, kiedy i tak ich oba lusterka wsteczne prawie dotykają budynków. cm_1250

cm_1121

Makrades – trafiliśmy tu w czasie sjesty. Wioska była absolutnie wyludniona. Owszem czasem dobiegał zapach przyrządzanego obiadu, albo dżwięk radia, ale nic poza tym. Wszystko na głucho zamknięte i ani żywej duszy…cm_1143

Na szczęście kilometr za wioską trafiliśmy na sklep lokalnych producentów żywności i rękodzieła. Było czym się posilić :-). Zapas absolutnie genialnej oliwy z oliwek dowieźliśmy do domu.cm_1153

O toto to nie jest auto którym da się wjechać na Pantokrator. Za to widać piękne stuletnie drzewa oliwne którymi jest porośnięta znaczna część wyspy.

cm_1180

cm_1181

cm_1190

Przed nami grota w której, według legendy, był więziony Odyseusz.
cm_1235

Jeśli jeszcze raz polecimy na Korfu, to już wybralismy miejsce – do Arillas 🙂 Właściwie trafiliśmy tam przypadkowo, gdy szukaliśmy Agios Stefanos, gdyż tam właśnie odkryliśmy plażę z wielkim falami. Wcale nie jest łatwo dotrzeć drugi raz w to samo miejsce ;-). W zasadzie Arillas to jedna główna uliczka wzdłuż plaży, z tawernami wychodzącymi bezpośrednio na plażę z jednej strony, a rodzinnymi hotelami z drugiej strony. W czasie spaceru plażą wszyscy się witają i uśmiechają – bardzo pozytywne to było.

cm_1299

cm_1318

cm_1332

cm_1375

Tu już przy hotelu Mareblue Beach w którym nocowaliśmy.

Marcin skacze – pięknie co???cm_1399

Tu Alek pozuje „do kalendarza dla dziadków”…cm_1409

starał się baaardzo 😉

cm_1411

A na horyzoncie widać już Albanię.cm_1414

cm_1419

Stoimy nad Kanałem Miłości (w Sidari, Canal d’Amour). Legenda głosi, że jeśli nie masz szczęścia w miłości to wystarczy przepłynąć kanał, w zasadzie wąski przesmyk między klifami piaskowca, a los się odmieni 🙂
cm_1457

Tu właśnie ktoś odmienia swój los 🙂 Co Alek skomentował „jak dobrze, że my nie musimy, bo ty masz tatę a ja mam Martynę”. Co racja to racja 🙂

cm_1462

cm_1488

cm_1492

Polecamy 🙂 🙂 🙂


wspomnienie lata – Korfu (Kerkira)

Już wiosna. Właśnie nas zebrało na wspominki – ciepły lipcowy pobyt na przepięknej i jeszcze niezadeptanej wyspie Korfu. Wyspa maleńka, zielona, w większości porośnięta drzewami oliwnymi. I można na niej znaleść praktycznie każdy rodzaj plaży: kamienista, żwirkowa, skalista, piaszczysta, z dużymi falami i prawie bez fal, do nurkowania i takie gdzie pływać się nie da, bo zanim dojdzie się do wody po uda to człowiek (czyli ja, bo Marcin z Alkiem leżeli na płyciźnie i budowali zamek) się już umęczy, były plaże w maleńkich zatoczkach, które znikały przy przypływie, były plaże piaszczyste po horyzont.

Na najwyższy szczyt – Pantokrator, z którego ponoć widać przepiękną panoramę całej wyspy, nie dotarliśmy. Za pierwszym podejściem okazało się, że mamy samochód z za małym silnikiem i najzwyczajniej w świecie odmówił współpracy na którymś z podjazdów. Za drugim razem wypożyczyliśmy już mocniejszy. Tyle, że było po deszczu i tubylcy wybili nam z głowy wjazd – po deszczu jest bardzo ślisko bo opadłe oliwki pokrywają całą dróżkę. Celowo napisałam dróżkę bo, drogi patrząc na mapę, wyglądają zachęcająco, a na żywo większość z nich kojarzyło mi się z lekko zarośniętymi dróżkami na terenach naszych ogródków działkowych 🙂

Poza tym, jeśli sugerować się drogowskazami, KAŻDA droga prowadzi do stolicy wyspy – Kerkiry, jakkolwiek by się nie studiowało mapy i bez znaczenia czy jedzie się ze wschodu na zachód czy z zachodu na wschód 🙂

Widoki piękne, ludzie przemili, jedzenie przepyszne, morze ciepłe :-).  O ile Kreta nie spodobała mi się wcale o tyle Korfu jestem zachwycona  🙂

bm_0994

bm_0999

bm_1025

bm_1037

bm_1042

bm_1043

bm_1046

bm_1053

bm_1062

bm_1066

bm_1079

bm_1281

 

oczywiście, że ciąg dalszy nastąpi 🙂


powiało chłodem

W tym roku nie dałam się wmanewrować pogodzie! Spakowalam na wyjazd sandały, krótkie spodenki i stroje kąpielowe 🙂 (Tradycją stawało się kupowanie sandałów pod koniec kwietnia, na szybko bo szkoda spędzać czas w sklepach w trakcie wyjazdu). Stroje kąpielowe sie przydały – przetestowaliśmy aquaparki w Karpaczu i Polkowicach.

Dzisiaj rano termometr na zewnątrz pokazał 4 stopnie, haha na plusie. Do południa temperatura rozbuchała aż do 7 stopni. Na spacer wyszedł ze mną tylko Perkins. On wrócił z mokrym ogonem, ja w mokrych trampkach. Panoramy Rudaw Janowickich nie udało się uchwycić 😉

mn_0346

mn_0348

mn_0364

mn_0353

mn_0366

mn_0344

Perkins okazał się wspaniałym towarzyszem spaceru. Nie ponaglał gdy robiłam zdjęcie, cierpliwie czekał pieknie przy tym wyglądając. Poniżej Perkins – kot górski 🙂mn_0338

 

 


Mała Ogrodniczka :-)

bl_18086

 

bl_18131

 

bl_18138

 

bl_18136

 

bl_18135

 

bl_18129

 

bl_18154

 

bl_18153

 

bl_18159

 

bl_18123

 

bl_18122


kładka nad Narwią Śliwno-Waniewo

Po dłuuugim i śnieżnym przedwiośniu znienacka zrobiła się piękna i słoneczna wiosna. Jakieś takie zaskakujące to było.

18 maja zaczęliśmy sezon taplania się w rzece. Wybraliśmy się na spacer kładką prowadzącą przez bagna wzdłuż Narwi i jej rozlewisk. Magia. Po prostu.

bl_200

bl_201

bl_202Żeby przedostać się przez rozlewiska na drugi brzeg trzeba użyć tratwy. A żeby jej użyć trzeba ją sobie na swoją stronę przyciągnąć:-). Na całej trasie naliczyliśmy pięć takich tratw. Alecki doszedł do wprawy:-)

bl_203

bl_204

bl_205

bl_206

bl_207

bl_208Całe bagna były pełne fioletowych kwiatów żywokostu lekarskiego i takich drobnych żółtych, nigdzie się nie pochwalono co to, ale ładne.

bl_209

bl_210

bl_211

bl_212

bl_213Na końcu kładki (w sumie zależy kto z której strony zaczyna) odkryliśmy malownicze gospodarstwo ze stadniną koni sokólskich. A przy gospodarstwie, jak to zazwyczaj bywa, GOSPODARZ. Gospodarz okazał się dla naszego dziecka postacią mityczną. Szeptem poprosił mnie „mamo powiedz temu panu jak my się nazywamy”. Zapowietrzył się, zapatrzył i szalejące źrebaki straciły na atrakcyjności na rzecz Gospodarza. Ale w sumie w wielu bajkach,które czytamy na dobranoc, pojawia się gospodarz, a tu teraz na żywo! Prawdziwy! Nie jakiś tam wydumany celebryta! A przy okazji  Gospodarz bardzo interesująco opowiedział nam o swojej hodowli koni.

bl_214

bl_215

bl_216

bl_217

bl_218

bl_219

bl_220

bl_221

Kilka godzin zleciało… A jak tam paaaachniaaaaało…. i szumiaaaaaaaałooooo….


kamienie najlepiej pluskają w Supraślu

No właśnie, deszczowa trochę ta majówka. Mocno nam to nie przeszkadzało bo Alek miał ospę. Na szczęście po tygodniu odwiedziła nas Ania z Wojtkiem i Karoliną („e tam, my się ospy nie boimy”) i odważyliśmy się wyjść na świat. Skoro na co dzień młodzi Turyści mieszkają na typowym warszawskim osiedlu, warto było odetchnąć w klimatycznym miejscu. Kilka atrakcji w Supraślu jest, więc plan był całkiem interesujący. Na miejscu dopiero okazało się, że mogliśmy nic nie planować bo najlepszą atrakcją było wrzucanie kamieni do rzeki. Taaa… Nie wiem ile mierzy deptak wzdłuż Supraślanki ale wiem, że jeszcze nigdy tak długo nim nie szłam. Nooo ależ, przecież na każdym łuku i zaułku rzeki plusk kamienia był inny! Co więcej, za każdym razem kamień był inny! A i samo znalezienie najlepszego kamienia też było wyzwaniem („Wojtek nie wyrywaj tej cegły!”, „Alek nie wyciągaj tych kamieni z rzeki” itd). Ale wszyscy uznaliśmy wycieczkę za udaną:-)

bl_39

bl_40

bl_41

bl_42

bl_43

bl_44

bl_45

bl_46


Madera – Funchal wrzesień 2012:-)

bmad_3801

bmad_3804

bmad_3818

bmad_3819

bmad_3820

bmad_3821

bmad_3824

bmad_3826

bmad_3827

bmad_3828

bmad_3834

bmad_3835

bmad_3836

bmad_3837

bmad_4026

bmad_4059

bmad_4064

bmad_4102

bmad_4107

bmad_4111.1

bmad_4125

bmad_4138

bmad_4146

bmad_4150

bmad_4163


Wiosenna przejażdżka

Dwa tygodnie temu wybraliśmy się na obiad do Karczmy Bartla w Goniądzu. Miłooo. Nawet całkiem ciepło było i moglismy posiedzieć (naprzemiennie oczywiście) na tarasie nad wodą. Piękny widok na rozlewiska i zapach wiosennych łąk (są tacy co to potem cięzko odchorowują – „czujesz jak pieknie pachnie trawą?” – to ja, „niestety czuję” – to małż pomiędzy kolejnym kichnięciem i trąbieniem w chustkę).

Nie tylko my wybraliśmy sie do karczmy. Spod podestu nieużywanego jeszcze od zimy ogródka wynurzyły się cztery małe liski:-).

A wracając do domu udalo nam się odnaleść miejsce popasu łabędzia krzykliwego. Niesamowite wrażenie. Zdjęcia nijak nie oddają widoku. A zwłaszcza, zupelnie odmiennych od dotychczas przeze mnie słyszanych, odgłosów jakie te ptaki wydają.

a tu juz zupełnie niekrzykliwy Pan Flisak


tylko jeden weekend na suwalszczyźnie

tego lata :-(. Cóż ani pogoda ani ilość wolnych weekendów nie dopisały.

Tak czy inaczej wykorzystaliśmy ten weekend maksymalnie i zdążylismy zaliczyć całą masę przyjemności 🙂

Było oczywiście pływanie (im jestem starsza tym woda w jeziorach zimniejsza – też tak macie?)

budowanie pomostu, łódki z kory, zamku i innych mało trwałych konstrukcji

 

Były też poziomki i tatuaże z jaskółczego ziela

do mistrzostwa zostało doprowadzone chodzenie po drzewach,

 

 przejechalismy się również wigierską kolejka wąskotorową podjadając lokalne soczewiaki z sosem czosnkowym

Nocowaliśmy w Gościńcu Kukle http://kukle.net/ Mogę polecić, obsługa zyczliwa, pokoje odnowione, jedzenie świeże i smaczne a okolica piękna.


Przedświąteczny spacer


Na przekór pogodzie

Pamiętacie tegoroczne lato? Na Podlasiu sierpień mieliśmy upalny i korzystaliśmy z tego faktu maksymalnie. Wczoraj wybierałam zdjęcia do kalendarza dla rodziców i trafiłam na wakacyjne perełki. Ach… miło powspominać.

 


Nad jeziorem Szelment


kto czeka z pieczenią mazurską jesienią…

Cały czas chodziła mi po głowie piosenka Sławy Przybylskiej „Na całych jeziorach ty” gdy przeglądałam zdjęcia z minionego weekendu. Jakaś przedpotopowa jestem w tej dziedzinie. Nie, nie śpiewałam, obiecałam memu mężu jeszcze przed ślubem, że śpiewać nie będę;-)

Same Mikołajki już dość nostalgiczne i opustoszałe, chociaż jacyś bezsenni żeglarze jeszcze błąkali się po porcie i po jeziorach.

Do nas natomiast bardziej pasowałby fragment „na kładce i w barze – my” 🙂 

http://www.youtube.com/watch?v=sNtuLQ592_A tu akurat w wykonaniu Katarzyny Nosowskiej


zapachniało jesienią

… to mówiąc przelała konfiturę malinową w słoiki i poszła kupić puchową kurtkę…


Mazury:-)

Pojechaliśmy na urlop. Niestety z przyczyn niezależnych skrócił sie do trzech dni. Ale i tak było fantastycznie. Piękne miejsce, upalna pogoda, chorwackie widoczki, ciepłe i płytkie jezioro z piaszczysta plażą, domowe jedzenie i bułeczki pieczone o świcie, no i towarzystwo do pozazdroszczenia:-)

Wieczorny spacer

Jedna mała jaszczurka a więcej ekscytacji niż przy bloku reklamowym w mini mini

Czas sjesty każdy spędzał jak lubił

Wieczorne rozrywki

Poranek

„O! Przemek wyjeeeżdża…”

🙂


długi weekend

i jak zawsze długi weekend zleciał niewiadomo kiedy. Ale za to jak przyjemnie:-). i jak upalnie! Wreszcie nadeszło lato! jakby ktoś pytał to w tym roku jest na początku czerwca. Przynajmniej na polskim biegunie zimna. Wreszcie pogodowo opłaciła mi się ta przeprowadzka na wschód 🙂

Alek wypatrywał poziomek i różnych insektów

miła pogawędka z mieszkańcem wsi o tym gdzie, jeszcze w 1914 roku, była fabryka dywanów z młynem a teraz są tylko 3 drzewa i dół w ziemi

a tu zaskakujące zjawisko atmosferyczne – silne slońce, bezchmurne niebo, zero wiatru i nagle wielkokroplowy deszcz. Krople leciały pionowo i migotały w słońcu. A jak pachniało…

Musze się jeszcze czymś pochwalić bo pęknę albo nie daj Bóg zapomnę. Dostałam kwiaty od mojego dziecka na Dzień Matki! Moja Mama poszla razem z Alkiem kupić kwiaty dla swojej Teściowej a tu Alek pokazuje, że on też chce. Więc moja mama powiedziala wybierz jakie chcesz kwiatki dla mamy. I Alek zdecydowanym gestem wskazał EUSTOMĘ! A nigdy wcześniej nie widział tych kwiatów. Do bukietu pani kwiaciarka dodała żółte frezje ale Alek pokazał, że jeszcze brakuje „fru fru„. Mama poprosiła o motylki i bardzo zadowolony syn z całej palety motylków wybrał pomarańczowego i pokazał gdzie przypiąć, po czym wbiegł do pani za kontuar żeby płacić. Całe 50 groszy miał przewidziane na ten zakup :-). Zostało z wózka w hipermarkecie albo z parkometru. I bylo jak znalazł. Z jakim uczuciem ten bukiet zostal mi potem wręczony, no niewiarygodne. A najbardziej niewiarygodne jest to, że ze wszystkich kwiatków najbardziej lubię eustomy i nawet mój ślubny bukiet z nich się składał (kolejną rocznicę świętowalismy 2 dni później).


wiejsko czarodziejsko

 

Są deszcze – są kałuże! Suuuper!

Ale szaleństwo! Za jednym płotem całe mnóstwo kokokoków za drugim płotem trzy hałhałhały! Długo Alek z nimi dyskutował.

Mama! Żabaaaa! Nie, Alek jeszcze nie mówi takich trudnych wyrazów.

Z wiejskim psem spotkanym na spacerze. Swoją drogą jednak polska wieś bardzo się zmienia. Nawet w zakresie hałhałów.

Mina Alka po wrzuceniu dwóch wielkich kamieni do balii z deszczówką – bezcenna. Duma matki,że pamiętała o zabraniu drugiej kurtki, trzeciej koszulki i kolejnej pary spodni – ogromna.

O, maczek 🙂


Przedwiośnie


jesienno leśnie

 

las1

las2

las3


kto rozpoznaje to miejsce? jedziemy tam juz w weekend 🙂DSC_3899